Google ciągle bezkonkurencyjne

Google ma ciągle sporą konkurencję… ale czy ktokolwiek potrafi mu dorównać?

Google dzięki swojej wyszukiwarce internetowej zarabia co rok miliardy dolarów. Ale jak grzyby po deszczu wyrastają spółki, które twierdzą, że potrafią szukać lepiej…

Pod względem popularności wyszukiwarka Google nie ma sobie równych. W Polsce niemal 80 procent użytkowników Internetu, szukając w sieci informacji, korzysta właśnie z jej technologii. W Stanach Zjednoczonych, najbardziej konkurencyjnym rynku dla wyszukiwarek, Google obsługuje blisko co drugie zapytanie. Jednym z nielicznych wyjątków są Chiny, gdzie przegrywa z lokalnymi firmami.

Google potrafiło przekształcić sukces na spore pieniądze – w zeszłym roku przychody z reklam wyświetlanych przy wynikach wyszukiwania przekroczyły sześć miliardów dolarów. Nic więc dziwnego, że chętnych na podzielenie się choćby kawałkiem tego tortu nie brakuje.

„Naszą technologię można porównać do wynalezienia tranzystorowego radia, które zupełnie zmieniło sposób docierania do informacji” – zapowiada doktor Riza Berkan, szef wyszukiwarki Hakia, jednej z tych, które będą starały się podgryźć Google. Berkan ma ambitne plany – w ciągu kilku lat chce zagarnąć do piątej części rynku.

Jak? Odpowiadając na pytania. Przedstawiciele Hakii twierdzą, że dzięki ich technologii wyszukiwarka uwzględni znaczenie i konteksty wpisywanych wyrazów. Jednym z ulubionych przykładów Berkana jest „ból głowy”. Jeśli w okienku Hakii wpiszemy pytanie: „Jaki lek pomaga na ból głowy?”, wśród wyników możemy dostać odpowiedź „aspiryna leczy migrenę”. Trik polega na tym, że żadne z tych słów nie pojawia się w pytaniu, ale odpowiedź na nie dostaniemy i tak.

Hakia ma też ułatwić znalezienie interesującej nas informacji, segregując wyniki w różnych szufladkach tematycznych. To akurat nie jest do końca nowatorskie podejście – od kilku lat na podobnej zasadzie działa choćby wyszukiwarka Clusty.

Kolejny przykład to Accoona – wyszukiwarka z New Jersey. Użytkownicy Internetu mogą precyzować w niej wyniki wyszukiwania, wybierając zakres dat, w którym informacje zostały opublikowane, albo źródło ich pochodzenia. Przedstawiciele spółki przekonują, że ich produkt – jak Hakia – potrafi rozpoznawać znaczenie wyrazów.

W Polsce trudno mówić o rywalizacji między wyszukiwarkami. Poza Google tylko dwie odgrywają na rynku jakąś rolę – NetSprint, ostatnio przejęty przez norweską grupę Orkla Media i OnetSzukaj (łącznie mają niespełna 20 procent rynku). Widoczne są zwłaszcza wysiłki tej ostatniej – Onet niedawno zachęcał internautów do korzystania ze swojej wyszukiwarki, kusząc atrakcyjnymi nagrodami. Na początku roku ruszył też z dużą kampanią reklamową pod hasłem „Przeszukaliśmy na nowo polski internet”.

Na razie Hakia działa tylko w wersji testowej. Gotowa wersja ma być dostępna dopiero w listopadzie 2006 roku. Accoona też nie wprowadziła jeszcze wszystkich swoich zapowiedzi w życie. Czy nowe wyszukiwarki mają szanse na sukces?

Czy któremuś z nowych graczy uda się wejść do głównego nurtu? Czas pokaże. Wyszukiwarki i tak będą stawały na głowie, by od razu podsunąć nam tę właściwą odpowiedź. Ten proces zresztą już trwa – na przykład Google czy Yahoo, jeśli uprzednio zalogujemy się na ich serwerze, analizują wpisywane słowa i wybierane odnośniki. Po to, by wyszukiwarka odgadła, czy gdy wpiszemy na przykład „jaguar”, to szukamy informacji dotyczących samochodu czy raczej drapieżnika…


Źródło: Tomasz Grynkiewicz, Czy jesteśmy skazani na wyszukiwarkę Google?, Gazeta.pl, 17 kwietnia 2004.

Dodaj komentarz